sobota, 16 maja 2015

Kilka godzin w raju - Suchá Belá

Dziś chciałabym Wam zaproponować wycieczkę do Słowackiego Raju, a dokładniej do Wąwozu Suchá Belá. Choć Słowacki Raj znajduje się właściwie u podnóża Tatr, jakieś dwie godziny jazdy od Zakopanego, panują w nim zgoła odmienne warunki. Niby po sąsiedzku, a jednak… zupełnie inaczej.

Czas przejścia: ok. 5h 

Walory: rzeźba krasowa. wodospady. liczne mostki i drabinki 


Trasa: Podlesok, Sucha Bela, Podlesok 


Stopień trudności: 1/5


Polecam wycieczkę do Suchej Beli każdemu, kto potrzebuje odpoczynku między zdobywaniem kolejnych wysokich szczytów, ale nie ma ochoty leżeć nad basenem, czy przebijać się przez tłumy na Krupówkach (co, swoją drogą, bywa bardziej męczące niż całodniowe górskie wędrówki). Jest dużo biur podróży, które organizują jednodniowe wyjazdy w tamte rejony, zapewniając jednocześnie opiekę przewodnik. Jeśli ktoś posiada własny samochód, również nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby wybrał się do Słowackiego Raju – z centrum Zakopanego jedzie się tam trochę ponad 2 godziny. Całe przejście wąwozu Suchá Belá , razem z powrotem, trwa 4-5h, w zależności od tempa marszu i czasu trwania postojów. A naprawdę nie ma się, gdzie spieszyć. Każdy chyba chciałby sobie maksymalnie przedłużyć popyt w raju, prawda?


Słowacki Raj to płaskowyż o średniej wysokości od 800 do 1000m, różnice wysokości między poszczególnymi punktami nie są tam zbyt duże, przez dużą część trasy w Suchej Beli idzie się prawie po płaskim. Niech nikt jednak nie myśli, że to nudny spacer przez jakąś tam dolinkę i nie warto tam jechać – po płaskim, to sobie można dojść po chodniku do warzywniaka. Co to, to nie!

Naszą wycieczkę zaczynamy w Podlesoku, znajduje się tam duży parking, budy z pamiątkami i jedzeniem, słowem – wszystko, co zwykle można spotkać przed wejściem do parku narodowego. Kupujemy bilety, obieramy szlak na Suchą Belę i… w drogę! Warto założyć na siebie jakaś cieplejszą bluzkę albo polar, w wąwozie, jak to w wąwozach bywa, panuje nieco niższa temperatura.






Wysokie ściany (miejscami osiągające nawet 200m) po obydwu stronach doliny przypominają nieco korytarz, a momentami, gdy skały chylą ku sobie czoła, ma się wrażenie, że idzie się wąskim tunelem. Szlak w Suchej Beli prawie cały czas biegnie wzdłuż potoku, w pewnych miejscach zaś droga po prostu zlewa się w wodą, tak, że trzeba skakać po kamieniach i konarach, by nie zamoczyć butów.

Na malowniczy krajobraz wąwozu składają się także liczne wodospady – pokonanie ich stanowiło nie lada problem dla pierwszych wspinaczy, próbujących przejść całą Suchą Belę na początku XXw. Dziś jednak nie ma wielkiego kłopotu z pokonywaniem skalnych trudności – wszędzie znajdują się drabinki, łańcuchy, skalne półki, mostki… Słowacy umieszczają je nawet w miejscach, które można by pokonać bez żadnych „pomocy”, jednak myślę, że to dobrze. W Polsce tendencja jest raczej odwrotna, czasami ubezpieczeń brakuje tam, gdzie właśnie najbardziej by się przydały (np. na Kościelcu).



Po niecałych dwóch godzinach raczej wolnego marszu docieramy na koniec wąwozu, nie oznacza to jednak kresu naszej wędrówki – trzeba przecież wrócić z powrotem. Wybieramy żółty szlak, który doprowadzi nas do polany Kláštorisko. Nazwa kojarzy się z klasztorem? I słusznie – w średniowieczu na polanie mieściła się siedziba zakonu kartuzów, teraz jednak zostały z niej już tylko ruiny, a samo Kláštorisko zmieniło się w, jak podaje ciocia Wikipedia, „centrum obsługi ruchu turystycznego” Słowackiego Raju. Jak dla mnie to  zbyt wiele powiedziane – postawiono tam knajpę i kilka stolików pod parasolami, ale o łazience już zapomniano. O, przepraszam… Gdy byłam tam ostatnim razem, za budynkiem stały drewniane latryny, niestety, zamknięte na kłódkę. Pani w barze, poproszona o klucz do łazienki, delikatnie zasugerowała mi, że przecież są krzaki…







Z Kláštoriska żółtym szlakiem schodzimy do Podlesoku, z którego zaczynaliśmy naszą wędrówkę. Szlak ten jest oznaczony również jako dostępny dla rowerzystów. 


I na koniec moja mała refleksja - zawsze na Słowacji mam wrażenie, że szlaki są takie nieuporządkowane, że jak się zwali drzewo na środek drogi, to nikt tego nie uporządkuje. W Słowacki Raju rzeczywiście widać pewien bałagan - przecież woda płynie samym środkiem szlaku! Zauważcie jednak, że gdyby nie kamienie i konary, pozornie porozmieszczane na szlaku bez ładu i składu, przejście przez wąwóz mogłoby się okazać bardzo mokre :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz