Dziś chciałabym Wam
zaproponować wycieczkę do Słowackiego Raju, a dokładniej do Wąwozu Suchá
Belá. Choć Słowacki Raj znajduje się właściwie u podnóża Tatr, jakieś dwie
godziny jazdy od Zakopanego, panują w nim zgoła odmienne warunki. Niby po
sąsiedzku, a jednak… zupełnie inaczej.
Czas przejścia: ok. 5h
Walory: rzeźba krasowa. wodospady. liczne mostki i drabinki
Trasa: Podlesok, Sucha Bela, Podlesok
Stopień trudności: 1/5
Czas przejścia: ok. 5h
Walory: rzeźba krasowa. wodospady. liczne mostki i drabinki
Trasa: Podlesok, Sucha Bela, Podlesok
Stopień trudności: 1/5
Polecam wycieczkę do
Suchej Beli każdemu, kto potrzebuje odpoczynku między zdobywaniem kolejnych
wysokich szczytów, ale nie ma ochoty leżeć nad basenem, czy przebijać się przez
tłumy na Krupówkach (co, swoją drogą, bywa bardziej męczące niż całodniowe
górskie wędrówki). Jest dużo biur podróży, które organizują jednodniowe wyjazdy
w tamte rejony, zapewniając jednocześnie opiekę przewodnik. Jeśli ktoś posiada
własny samochód, również nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby wybrał się do
Słowackiego Raju – z centrum Zakopanego jedzie się tam trochę ponad 2 godziny.
Całe przejście wąwozu Suchá Belá , razem z powrotem, trwa 4-5h, w
zależności od tempa marszu i czasu trwania postojów. A naprawdę nie ma się,
gdzie spieszyć. Każdy chyba chciałby sobie maksymalnie przedłużyć popyt w raju,
prawda?
Słowacki Raj to
płaskowyż o średniej wysokości od 800 do 1000m, różnice wysokości między
poszczególnymi punktami nie są tam zbyt duże, przez dużą część trasy w Suchej
Beli idzie się prawie po płaskim. Niech nikt jednak nie myśli, że to nudny
spacer przez jakąś tam dolinkę i nie warto tam jechać – po płaskim, to sobie
można dojść po chodniku do warzywniaka. Co to, to nie!
Naszą wycieczkę
zaczynamy w Podlesoku, znajduje się tam duży parking, budy z pamiątkami i
jedzeniem, słowem – wszystko, co zwykle można spotkać przed wejściem do parku
narodowego. Kupujemy bilety, obieramy szlak na Suchą Belę i… w drogę! Warto
założyć na siebie jakaś cieplejszą bluzkę albo polar, w wąwozie, jak to w
wąwozach bywa, panuje nieco niższa temperatura.
Wysokie ściany
(miejscami osiągające nawet 200m) po obydwu stronach doliny przypominają nieco
korytarz, a momentami, gdy skały chylą ku sobie czoła, ma się wrażenie, że
idzie się wąskim tunelem. Szlak w Suchej Beli prawie cały czas biegnie wzdłuż
potoku, w pewnych miejscach zaś droga po prostu zlewa się w wodą, tak, że
trzeba skakać po kamieniach i konarach, by nie zamoczyć butów.
Na malowniczy
krajobraz wąwozu składają się także liczne wodospady – pokonanie ich stanowiło
nie lada problem dla pierwszych wspinaczy, próbujących przejść całą Suchą Belę
na początku XXw. Dziś jednak nie ma wielkiego kłopotu z pokonywaniem skalnych
trudności – wszędzie znajdują się drabinki, łańcuchy, skalne półki, mostki…
Słowacy umieszczają je nawet w miejscach, które można by pokonać bez żadnych
„pomocy”, jednak myślę, że to dobrze. W Polsce tendencja jest raczej odwrotna,
czasami ubezpieczeń brakuje tam, gdzie właśnie najbardziej by się przydały (np.
na Kościelcu).
Po niecałych dwóch
godzinach raczej wolnego marszu docieramy na koniec wąwozu, nie oznacza to
jednak kresu naszej wędrówki – trzeba przecież wrócić z powrotem. Wybieramy
żółty szlak, który doprowadzi nas do polany Kláštorisko. Nazwa
kojarzy się z klasztorem? I słusznie – w średniowieczu na polanie mieściła się
siedziba zakonu kartuzów, teraz jednak zostały z niej już tylko ruiny, a samo
Kláštorisko zmieniło się w, jak podaje ciocia Wikipedia, „centrum obsługi ruchu
turystycznego” Słowackiego Raju. Jak dla mnie to zbyt wiele powiedziane – postawiono tam
knajpę i kilka stolików pod parasolami, ale o łazience już zapomniano. O,
przepraszam… Gdy byłam tam ostatnim razem, za budynkiem stały drewniane
latryny, niestety, zamknięte na kłódkę. Pani w barze, poproszona o klucz do
łazienki, delikatnie zasugerowała mi, że przecież są krzaki…
Z Kláštoriska
żółtym szlakiem schodzimy do Podlesoku, z którego zaczynaliśmy naszą wędrówkę.
Szlak ten jest oznaczony również jako dostępny dla rowerzystów.
I na koniec moja mała refleksja - zawsze na Słowacji mam wrażenie, że szlaki są takie nieuporządkowane, że jak się zwali drzewo na środek drogi, to nikt tego nie uporządkuje. W Słowacki Raju rzeczywiście widać pewien bałagan - przecież woda płynie samym środkiem szlaku! Zauważcie jednak, że gdyby nie kamienie i konary, pozornie porozmieszczane na szlaku bez ładu i składu, przejście przez wąwóz mogłoby się okazać bardzo mokre :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz