czwartek, 25 czerwca 2015

Dla smakoszy piwa... i nie tylko!

Żywiec  - miejscowość powszechnie znana, przede wszystkim dzięki popularnej marce piwa. Piwo można lubić albo nie, nikogo nie będę zachęcać do spożywania napojów alkoholowych, jednak każdemu (nawet abstynentom i dzieciom) polecam wizytę w Muzeum  Browaru, położonym właśnie w Żywcu.

Tradycja ważenia piwa w Żywcu sięga średniowiecza, jednak dopiero w XIXw., a dokładniej w 1856r., powstał tutaj browar. Firmę założono z inicjatywy księcia Albrechta Fryderyka Habsburga na miejscu starej gorzelni w Wieprzu, jednak właściciel postanowił nie wykorzystywać starych urządzeń i budynków – zbudował wszystko od podstaw. Dzięki temu udało się stworzyć naprawdę nowoczesny, jak na tamte czasy, ośrodek przemysłowy, który w krótkim czasie zaczął konkurować z największymi zakładami w Galicji.



Po śmierci A.F. Habsburga browar wszedł w posiadanie bratanka arcyksięcia, Karola Stefana Habsburga. W tym czasie firma żywiec była już powszechnie znana i szanowana, produkowała kilkakrotnie więcej piwa niż przeciętni producenci austriaccy, a doprowadzenie do Żywca kolei przyczyniło się do zwiększenia popularności marki na świecie. Po I wojnie światowej przedsiębiorstwo przeszło pod zarząd państwowy. Moglibyście pomyśleć: „To dobrze. Coś nam się w końcu należało po tych 123 latach niewoli”. Rodzina Habsburgów miała znaczne zasługi względem państwa polskiego, kilku jej przedstawicieli walczyło nawet w szeregach Armii Polskiej.



W czasie II wojny światowej Niemcy, którzy zajęli fabrykę, zwolnili prawie wszystkich jej pracowników polskiego pochodzenia, produkcja jednak nada trwała. Co ważne, ciągle stosowano tradycyjne receptury, choć może to marna pociecha, ponieważ piwo i tak szło głównie na potrzeby niemieckiej armii…

W 1945r. Browar został znacjonalizowany. Piwo żywieckie postrzegano jako produkt niemalże luksusowy, chociaż wydaje mi się to określeniem nieco na wyrost – skoro w PRL-u nawet pozyskanie papieru toaletowego postrzegano jako pewnego rodzaju nobilitację… W latach 50. powstał projekt znanego wszystkim logo firmy przedstawiającego krakowską parę. Skąd taki motyw? Przecież z Żywca do Krakowa jednak jest kawałek (niecałe 100km, ale zawsze). Ponoć na pomysł umieszczenia na etykiecie piwa krakowiaka i krakowianki miało się dobrze kojarzyć Polonii Amerykańskiej, a przez to pomóc w lepszej sprzedaży „Żywca” zagranicą.



Koniec historii, bądź co bądź, imponującego przedsiębiorstwa, stanowiącego poniekąd nasze dobro narodowe, jest trochę pesymistyczny. W 1994r. większa część udziałów Browaru w Żywcu znalazła się w rękach koncernu Heineken. Koncernu holenderskiego…
Jeśli chodzi o samo muzeum – byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona, bo niby co ciekawego można zobaczyć w starym browarze? Te wszystkie maszyny używane do produkcji? Kufle? To też, ale przyznam, że dyrekcja muzeum świetnie zagospodarowała budynek (będący, tak na marginesie, doskonałym przykładem architektury industrialnej XIX wieku).

Na początku zwiedzania turyści wchodzą do wehikułu czasu, przypominającego windę. Zaczyna on się trząść, gasną światła, wszędzie wokół słychać dźwięki rodem ze Star Wars… Niespodziewanie przenosimy się do XIX wieku.  





Wystrój muzeum urządzono w bardzo fajnym stylu – takie klimaty jak z „Wojaka Szwejka”, można się poczuć jak w jakimś starym barze. W niektórych salach stoją manekiny imitujące barmanów, którzy aż się proszą, by zrobić sobie z nimi zdjęcie. Zwiedzanie całej ekspozycji zajmuje jakąś godzinę, ale w czasie tych 60 minut nie zbieramy informacji tylko o piwie i jego produkcji (wiem, wiem – to bardzo ciekawy temat, ale ile można?!), lecz także co nieco o historii regionu i Polski w ogóle. W ostatniej sali, do której wprowadza przewodnik, można wreszcie spróbować tego, na co wszyscy mieli od początku ochotę – wiecie chyba, o czym mówię… Dla nieletnich oczywiście też coś przygotowano – soki w cenie biletów do muzeum. Każdy zaś, bez rozróżnienia na dzieci i dorosłych, otrzymuje szklankę z „Żywca”.  Ale nie taką jak w pierwszym lepszym barze nad morzem, nie, nie… Na szklankach z Muzeum Browaru w Żywcu umieszczone są fantazyjne rysunki przedstawiające fabrykę, myślę, że fajnie mieć coś takiego w kredensie, zawsze się przyda :-) 




2 komentarze:

  1. Ciekawe muzeum. Jeśli wpadnę do Żywca, na pewno je sobie odwiedzę, mimo, że piwa nie lubię. Bardzo zachęciłaś. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A piwo Żywiec nawet lubię, chociaż generalnie rzadko piję alkohol. A browar z chęcią bym zwiedziła :)
    PS polubiłam Twojego fajpejdza na fb :)

    OdpowiedzUsuń