czwartek, 9 lipca 2015

Kasprowy na 3 sposoby

Kasprowy Wierch jest chyba jednym z najpopularniejszych tatrzańskich szczytów, w sezonie jest więc zawsze oblegany przez turystów, zarówno tych, którzy dotarli na szczyt pieszo, jak i wybrali wariant łatwiejszy czyli kolejkę. Nie obawiajcie się jednak dzikich tłumów na szlakach, jeszcze nie spotkała się z sytuacją, by w drodze na Kasprowy nie było gdzie postawić stopy z powodu ścisku J Kasprowy Wierch jest na tyle wdzięcznym szczytem, że można się na niego dostać aż na 3 (jakby się uprzeć, to nawet na 4) sposoby. Dziś chciałabym Wam przedstawić moją ulubioną, bo najbardziej malowniczą, trasę – z Hali Kondratowej (no wiem, wiem, wydaje się daleko, ale jakie widoki!).


Czas przejścia: ok. 6h
Schroniska po drodze: schronisko na Hali Kondratowej, restauracja na Kasprowym Wierchu
Trasa: Kuźnice – Hala Kondratowa – Przełęcz pod Kopą Kondracką – Kasprowy Wierch
Stopień trudności: 2/5 

Wyruszamy z Kuźnic, spod kolejki, jednak zamiast kierować się od razu na Kasprowy Wierch szlakiem zielonym, wybieramy szlak niebieski. Można dojść nim aż do Polany Kalatówki, ale odradzam – po co nam odpoczywać w schronisku, skoro dopiero wyruszyliśmy w góry? Strata czasu. Zamiast tego mijamy schronisko, czy w zasadzie hotel, skręcając wcześniej przy drogowskazie z napisem „Hala Kondratowa”. Dotarcie do niej powinno zająć jakąś godzinę, w zależności od tempa. Nie załamujcie się, kiedy dojdziecie do kamiennych, zdających się nie mieć końca, stopni w lesie – to znak, że do Hali już blisko.



Schronisko na Hali Kondratowej jest malutkie – ma zaledwie 20 miejsc noclegowych, ale chyba właśnie za względu na kameralną atmosferę tak bardzo je lubię. Nikt nie spędza w nim więcej czasu niż to konieczne, bo to raczej przystanek w czasie dłuższej wędrówki niż cel podróży sam w sobie. Poza tym z Hali, mimo że jest położona na wysokości tylko ok. 1300 m n.p.m., roztaczają się piękne widoki nie tylko na Tatry Zachodnie, ale także Tatry Wysokie (można dostrzec np. Orlą Perć). Miejsce to ma jeszcze jedną zaletę (którą niektórzy postrzegają jako wadę – cóż, kwestia gustu) – w okolicach Hali można spotkać wiele gatunków zwierząt, w żadnym innym miejscu w Tatrach nie spotkałam niedźwiedzia ani kozicy tyle razy co tam (no dobra, w sumie „misia” widziałam tylko raz, a kozice raptem 3, ale procentowo Hala Kondratowa i tak wypada w moim rankingu całkiem nieźle).



























Mój obiektyw pozostawia wiele do życzenia w sprawach zbliżeń, ale uwierzcie mi - w czerwonym kółku są niedźwiedzie...


Zielonym szlakiem idziemy na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Zwykle ten etap wędrówki trwa ok. 1h20min., zależnie od tego, ile zdjęć będziemy robić po drodze. Uprzedzam, że jest to dosyć stromy i wymagający odcinek, nieosłonięty drzewami (regle już się skończyły, teraz pora na piętro kosodrzewiny), dlatego nierzadko słyszy się wokół siebie komentarze w stylu: „Jezus Maria! Gdzie ty mi kazałaś iść, kobieto?!” albo „Po co ja się w to wpakowałem?!”, ale gwarantuję, że piękne widoki z pewnością zrekompensują wysiłek.

Po dotarciu na Przełęcz można powiedzieć, że tę cięższą część wycieczki mamy już za sobą – teraz, prawie spacerkiem, wędrujemy szczytami w kierunku Kasprowego Wierchu. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że to jakiś płaski odcinek (błaaaagam, jesteśmy w górach :D), ale moim zdaniem nie jest bardzo męczący – różnica wysokości Przełęczy i Kasprowego to nieco ponad 100m – za to ciekawy. Czasami (np. na Suchych Czubach) trzeba się zastanowić, jak postawić stopę, by zejść. Ja zazwyczaj w ogóle nie zastanawiam się, jak tam stawiać stopy, tylko od razu sadzam swój szanowny tyłek na skale i zjeżdżam – tak jest pewniej, szybciej i wygodniej. A spodnie… I tak się upierze.




Z Suchych Czubów trzeba się wspiąć na Goryczkową Czubę – to odcinek dosyć stromy, ale krótki. Na pocieszenie dodam, że z Goryczkowej Czuby potem droga prowadzi w dół i przez dłuższy czas idziemy prawie po płaskim, aż do Pośredniego Goryczkowego Wierchu. Stamtąd następne podejście w górę prowadzi już prosto na Kasprowy Wierch, można więc powiedzieć, że ten ostatni wysiłek nie powinien być taki bolesny, skoro wyraźnie widzimy już przed sobą cel naszej wędrówki.


Zawsze trochę smuci mnie fakt, że Kasprowy ma „tylko” 1987 m n.p.m.. Gdyby miał 13m więcej, można by go już zaliczyć do dwutysięczników – taki szpan, rozumiecie. A tak – co robić? Trzeba wejść na inną górę… 

4 komentarze:

  1. jak tu ładnie, twoje zdjęcia są takie śliczne

    OdpowiedzUsuń
  2. z takim smutkiem teraz czytam Twojego posta i oglądam zdjęcia, bo okazało się, że z pewnych przyczyn nie jadę w tym roku w Tatry... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj... Mam nadzieję, że w przyszłym roku się uda. A jak nie w wakacje, to może we wrześniu albo październiku chociaż na kilka dni? Tatry jesienią są piękne, a i turystów mniej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Robiłam tę trasę w drugą stronę i też uważam, że jest ona nietrudna, ale za to wspaniała widokowo. Może być jako cel sam w sobie, lub jako aklimatyzacja przed dalszymi wyprawami albo jako przerywnik między dużymi wyrypami. Generalnie miło mi się znów z Tobą powędrowało :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń