Kasprowy Wierch jest chyba jednym z najpopularniejszych
tatrzańskich szczytów, w sezonie jest więc zawsze oblegany przez turystów,
zarówno tych, którzy dotarli na szczyt pieszo, jak i wybrali wariant łatwiejszy
czyli kolejkę. Nie obawiajcie się jednak dzikich tłumów na szlakach, jeszcze
nie spotkała się z sytuacją, by w drodze na Kasprowy nie było gdzie postawić
stopy z powodu ścisku J
Kasprowy Wierch jest na tyle wdzięcznym szczytem, że można się na niego dostać
aż na 3 (jakby się uprzeć, to nawet na 4) sposoby. Dziś chciałabym Wam
przedstawić moją ulubioną, bo najbardziej malowniczą, trasę – z Hali
Kondratowej (no wiem, wiem, wydaje się daleko, ale jakie widoki!).
Czas przejścia: ok. 6h
Schroniska po drodze: schronisko na Hali Kondratowej, restauracja na Kasprowym Wierchu
Trasa: Kuźnice – Hala Kondratowa – Przełęcz pod Kopą
Kondracką – Kasprowy Wierch
Stopień trudności: 2/5
Wyruszamy z Kuźnic, spod kolejki, jednak zamiast kierować
się od razu na Kasprowy Wierch szlakiem zielonym, wybieramy szlak niebieski.
Można dojść nim aż do Polany Kalatówki, ale odradzam – po co nam odpoczywać w
schronisku, skoro dopiero wyruszyliśmy w góry? Strata czasu. Zamiast tego
mijamy schronisko, czy w zasadzie hotel, skręcając wcześniej przy drogowskazie
z napisem „Hala Kondratowa”. Dotarcie do niej powinno zająć jakąś godzinę, w
zależności od tempa. Nie załamujcie się, kiedy dojdziecie do kamiennych,
zdających się nie mieć końca, stopni w lesie – to znak, że do Hali już blisko.
Schronisko na Hali Kondratowej jest malutkie – ma zaledwie
20 miejsc noclegowych, ale chyba właśnie za względu na kameralną atmosferę tak bardzo
je lubię. Nikt nie spędza w nim więcej czasu niż to konieczne, bo to raczej
przystanek w czasie dłuższej wędrówki niż cel podróży sam w sobie. Poza tym z
Hali, mimo że jest położona na wysokości tylko ok. 1300 m n.p.m., roztaczają
się piękne widoki nie tylko na Tatry Zachodnie, ale także Tatry Wysokie (można
dostrzec np. Orlą Perć). Miejsce to ma jeszcze jedną zaletę (którą niektórzy
postrzegają jako wadę – cóż, kwestia gustu) – w okolicach Hali można spotkać
wiele gatunków zwierząt, w żadnym innym miejscu w Tatrach nie spotkałam
niedźwiedzia ani kozicy tyle razy co tam (no dobra, w sumie „misia” widziałam
tylko raz, a kozice raptem 3, ale procentowo Hala Kondratowa i tak wypada w
moim rankingu całkiem nieźle).
Mój obiektyw pozostawia wiele do życzenia w sprawach zbliżeń, ale uwierzcie mi - w czerwonym kółku są niedźwiedzie...
Zielonym szlakiem idziemy na Przełęcz pod Kopą Kondracką.
Zwykle ten etap wędrówki trwa ok. 1h20min., zależnie od tego, ile zdjęć
będziemy robić po drodze. Uprzedzam, że jest to dosyć stromy i wymagający
odcinek, nieosłonięty drzewami (regle już się skończyły, teraz pora na piętro
kosodrzewiny), dlatego nierzadko słyszy się wokół siebie komentarze w stylu:
„Jezus Maria! Gdzie ty mi kazałaś iść, kobieto?!” albo „Po co ja się w to
wpakowałem?!”, ale gwarantuję, że piękne widoki z pewnością zrekompensują
wysiłek.
Po dotarciu na Przełęcz można powiedzieć, że tę cięższą
część wycieczki mamy już za sobą – teraz, prawie spacerkiem, wędrujemy
szczytami w kierunku Kasprowego Wierchu. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że to
jakiś płaski odcinek (błaaaagam, jesteśmy w górach :D), ale moim zdaniem nie jest
bardzo męczący – różnica wysokości Przełęczy i Kasprowego to nieco ponad 100m –
za to ciekawy. Czasami (np. na Suchych Czubach) trzeba się zastanowić, jak
postawić stopę, by zejść. Ja zazwyczaj w ogóle nie zastanawiam się, jak tam
stawiać stopy, tylko od razu sadzam swój szanowny tyłek na skale i zjeżdżam –
tak jest pewniej, szybciej i wygodniej. A spodnie… I tak się upierze.
Z Suchych Czubów trzeba się wspiąć na Goryczkową Czubę – to
odcinek dosyć stromy, ale krótki. Na pocieszenie dodam, że z Goryczkowej Czuby
potem droga prowadzi w dół i przez dłuższy czas idziemy prawie po płaskim, aż
do Pośredniego Goryczkowego Wierchu. Stamtąd następne podejście w górę prowadzi
już prosto na Kasprowy Wierch, można więc powiedzieć, że ten ostatni wysiłek
nie powinien być taki bolesny, skoro wyraźnie widzimy już przed sobą cel naszej
wędrówki.
Zawsze trochę smuci mnie fakt, że Kasprowy ma „tylko” 1987 m
n.p.m.. Gdyby miał 13m więcej, można by go już zaliczyć do dwutysięczników –
taki szpan, rozumiecie. A tak – co robić? Trzeba wejść na inną górę…
jak tu ładnie, twoje zdjęcia są takie śliczne
OdpowiedzUsuńz takim smutkiem teraz czytam Twojego posta i oglądam zdjęcia, bo okazało się, że z pewnych przyczyn nie jadę w tym roku w Tatry... :(
OdpowiedzUsuńOj... Mam nadzieję, że w przyszłym roku się uda. A jak nie w wakacje, to może we wrześniu albo październiku chociaż na kilka dni? Tatry jesienią są piękne, a i turystów mniej...
OdpowiedzUsuńRobiłam tę trasę w drugą stronę i też uważam, że jest ona nietrudna, ale za to wspaniała widokowo. Może być jako cel sam w sobie, lub jako aklimatyzacja przed dalszymi wyprawami albo jako przerywnik między dużymi wyrypami. Generalnie miło mi się znów z Tobą powędrowało :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń