poniedziałek, 14 września 2015

Zawrat wcale nie taki straszny...

Przyśnił mi się dzisiaj Zawrat. W tym śnie jednak szlak ten wyglądał jakoś dziwnie – szło się po wąskich, szklanych schodach, na których miejsca starczało akurat na tyle, by postawić jedną stopę. Za zakrętem droga niespodziewanie urywała się, a pechowcy, którzy nie zdążyli zarejestrować tego faktu, spadali w przepaść… Spokojnie! To tylko sen. Ta surrealistyczna wizja nie ma nic wspólnego z prawdziwym szlakiem na Zawrat.

 Usłyszałam kiedyś w schronisku, jak mąż tłumaczył żonie, że na Zawrat to oni się nie wybiorą, bo przecież to taki niebezpieczny szlak, część Orlej Perci, przełęcz zarezerwowana tylko dla taterników… W życiu nie słyszałam większej głupoty (chociaż nie, przepraszam – raz jakaś kobieta widząc na szlaku kozicę, stwierdziła, że to sarna…). Dla wyjaśnienia dodam, że Orla Perć to szlak rozciągający się między przełęczami Zawrat i Krzyżne, żeby więc go przejść, należy pokonać całą tę trasę GRANIĄ. Trasa z Murowańca na Zawrat to zaledwie szlak dojściowy, droga, którą trzeba pokonać, żeby w ogóle zacząć zdobywanie Orlej Perci. Poza tym, pod pojęciem „taternictwa” rozumie się zazwyczaj zaawansowaną wspinaczkę z użyciem lin, raków, czekanów… Na Zawracie byłam dwa razy i nie potrzebowałam tam takich „gadżetów”. Każdy oznakowany szlak w Tatrach jest do przejścia, niektóre tylko wymagają większego obycia z górami i lepszego przygotowania kondycyjnego. Gdyby było inaczej, kierownictwo TPN nie wpuszczałoby turystów – tak więc, jeśli marzysz o Zawracie, jest on w zasięgu Twojej ręki!

Czas przejścia (od Murowańca): 2h30min. 

Walory: dużo zabawy z łańcuchami i klamrami, widok na Dolinę Gąsienicową i Dolinę Pięciu Stawów Polskich 

Schroniska po drodze: Murowaniec

Stopień trudności: 4/5 


Z Kuźnic, przez Dolinę Jaworzynki, idziemy na Halę Gąsienicową, gdzie możemy chwilę odpocząć w „Murowańcu”. Następnie niebieskim szlakiem ruszamy  nad Czarny Staw Gąsienicowy – największy staw w Dolinie Gąsienicowej. Potem przez cały czas idziemy w górę, aż dotrzemy do rozwidlenia szlaków. Pamiętajmy, by trzymać się niebieskiego – w przeciwnym razie znajdziemy się na Kozim Wierchu, a chyba nie o to nam chodzi.  Po pokonaniu niezbyt trudnej buli (czyli wybrzuszenia w skale) znajdziemy się przy znacznie mniejszym, ale równie urokliwym, jeziorku polodowcowym – Zmarzłym Stawie. Od tego miejsca na Zawrat pozostało jeszcze jakaś 1h10min. 






Jeszcze przez pewien czas od pozostawienia za sobą Zmarzłego Stawu idziemy łatwym szlakiem, po prostu wspinamy się po skalnych stopniach. Nadejdzie jednak taki moment, gdy zaczną się łańcuchy i klamry. Mam wrażenie, że to jeden z najdłuższych odcinków z łańcuchami w Tatrach – i dobrze, bo przydają się. Podejście jest bardzo strome i męczące, trzeba się wspomagać rękami i korzystać z metalowych elementów zamocowanych w skale (rękawiczki obowiązkowe!). Ponadto właściwie przez cały czas poruszamy się nad urwiskiem, co może wywoływać u niedoświadczonych turystów niepotrzebny lęk. Zaletą tego szlaku jest jednak dużo stopni wyżłobionych w skale, wystarczy się chwilę zastanowić i zawsze znajdzie się odpowiednie miejsce do postawienia stopy.





Największe spiętrzenie trudności występuje na ostatnim odcinku szlaku, właściwie tuż przed wejściem na przełęcz. W momencie, gdy zobaczymy po naszej prawej stronie wykutą w skale figurkę Matki Boskiej (upamiętniającą księdza Gadowskiego, twórcę Orlej Perci), możemy poznać, że jesteśmy już blisko celu, a co za tym idzie, że musimy się przygotować na najlepszą część zabawy :-) Trzeba przejść wąską, sypką ścieżką, na której obsuwają się kamienie. Po prawej stronie znajduje się przepaść, dlatego radzę iść powoli i cały czas blisko lewej ściany – wtedy na pewno nic nam nie grozi.





Po pokonaniu ścieżki czeka nas już tylko jeden trudny moment (to już naprawdę koniec). Musimy wspiąć stromym kominem, w którym niestety brakuje nieco ubezpieczeń. Szczególnie niskie osoby mogą mieć problem z przejściem tego fragmentu trasy, nie ma gdzie postawić buta, a opieranie się podeszwą o pionową litą skałę nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Jeśli jednak znajdzie się jakiś miły turysta (hmmm J), który poda nam pomocną dłoń i, dosłownie, wciągnie nas na górę, wtedy wszelkie trudności znikają.




Z przełęczy rozciąga się przepiękny widok na Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Za każdym razem, gdy kończę wspinaczkę i wychodzę na Zawrat, wyrywa mi się takie „wow!”. To niesamowite uczucie – gdy nagle widzisz tak odmienny krajobraz po długim wpatrywaniu się tylko w skałę i metal przed sobą.




Dla kogo Zawrat? Przede wszystkim, dla osób, które miały już wcześniej jakikolwiek kontakt z łańcuchami i ekspozycją. Lęk wysokości z całą pewnością nie jest wskazany (czy ludzie z takimi dolegliwościami w ogóle jeżdżą w Tatry? ). Przepis na zdobycie tej przełęczy: to dobra kondycja, trochę umiejętności technicznych, szczypta zdrowego rozsądku i opanowania. Wydaje mi się, że wymagania, które trzeba spełnić są nieproporcjonalnie niskie do widoków, jakie oferuje nam ten szlak :-) 

8 komentarzy:

  1. Ile razy byłaś w Tatrach? :) Moje jedyne łańcuchy to Babia Góra... Więc chyba Zawrat nie będzie moim pierwszym szczytem jaki powinnam zdobyć w Tatrach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zadałam sobie to samo pytanie. Musiałam nawet spytać mamy, bo nie mogłam się doliczyć, niektórych wyjazdów nie pamiętam, mieszają mi się liczby i lata... Ale wszystkie wyniki wahały się między 12 a 15 razy. To chyba całkiem niezły wynik jak na 17 lat życia :D

      Usuń
  2. Świetny tekst, cudowne zdjęcia, aż chce się jechać :) P.S. Tak, osoby z lękiem wysokości jeżdżą w Tatry, jestem na to żywym dowodem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze! Wychodzę z założenia, że lęk trzeba oswoić, pomalutku, powolutku, aż w końcu zniknie. Ale jeśli czujemy dyskomfort, to nie ma się co pchać na szlaki, które wydają nam się niebezpieczne. Bo obcowanie z górami ma być przyjemnością :)

      Usuń
  3. Piękne zdjęcia i ciekawa trasa, ale zdecydowanie nie dla każdego...
    Ludzie z lękiem wysokości też jeżdżą w Tatry i nawet wyższe góry, bo lęki są różne, i "paraliż" u różnych ludzi następuję różnie - trzeba po prostu znać swoje możliwości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Można się wybrać z Doliny 5 Stawów na Zawrat. To najłatwiejszy szlak

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa trasa, ale nie taka łatwa moim zdaniem. trzeba się jednak przygotować do takiej wędrówki, mówi to osoba mieszkająca na nizinach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Lęk wysokości z całą pewnością nie jest wskazany (czy ludzie z takimi dolegliwościami w ogóle jeżdżą w Tatry? )."

    No pewnie, że jeżdżą :D Za bardzo kochają Tatry żeby nie jeździć ;)

    OdpowiedzUsuń