wtorek, 25 sierpnia 2015

Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem

- To dokąd jutro idziemy?
- Może Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem? Nie byłam tam jeszcze. I nawet nie idzie się jakoś tragicznie długo – wskazałam palcem na mapie szlak prowadzący na prawo od Czarnego Stawu pod Rysami. Wtedy nie zdziwił mnie fakt, że pokonanie odcinka, który na mapie wydaje się króciutki, zajmuje ponad dwie godziny.
Dopiero po powrocie z wycieczki sprawdziłam w Internecie, że zupełnie przypadkiem przeszłam jeden z najtrudniejszych (przez niektórych uznawany nawet za najtrudniejszy) tatrzański szlak. Ale wtedy ta informacja już mnie nie zaskoczyła…

Czas wejścia: (od Palenicy Białczańskiej) ok. 5,5h 

Walory: panorama Tatr Wysokich (polskich i słowackich), adrenalina przy wejściu :-) 

Schroniska po drodze: schronisko nad Morskim Okiem 

Stopień trudności: 5/5 (duża ekspozycja) 

Naszą eskapadę zaczęliśmy tradycyjnie na parkingu w Palenicy Białczańskiej. Staraliśmy się jak najszybciej pokonać ten dziewięciokilometrowy asfaltowy odcinek prowadzący do schroniska nad Morskim Okiem – nie wiem czemu, ale choć idzie się tam prawie jak po płaskim, zawsze najbardziej mnie ta droga męczy. Przede wszystkim nic się nie zmienia w krajobrazie, człowiek idzie i idzie,  drzewa, toy-toy-e, drzewa, drzewa, drzewa, o, znowu toye! Można umrzeć z nudów. Tym razem jednak do naszej ekipy podczepił się pewien irytujący towarzysz. Okazało się, że facet tak jak my planował tego dnia zdobyć Przełęcz i, nie zważając na nasze nieco znudzone miny, zaczął opowiadać o swoich problemach rodzinnych. Dowiedziałam się na przykład, że syn tego jegomościa panicznie boi się prysznica i matka musi go myć w wannie albo wiadrem. Nie mam pojęcia, dlaczego podzielono się z nami tą informacją, ale… No cóż, zawsze to jakieś urozmaicenie wędrówki.

Po dojściu do Morskiego Oka należy ruszyć w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami, a gdy osiągniemy już ten etap wędrówki, skręcamy w prawo. Jest to bardzo miła odmiana, bo nad Stawem raczej wszyscy skręcają w lewo i atakują Rysy. Na Przełęcz zazwyczaj chce wejść zdecydowanie mniej turystów – i dobrze. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.





Na początku czarny szlak prowadzący na Przełęcz nie powinien sprawiać większych trudności – idzie się po kamiennych stopniach, choć przyznam, że dróżka nie jest zbyt szeroka, a ponadto czasami trzeba wysoko zadrzeć stopy. Przez pierwsze dwadzieścia minut idzie się jednak bardzo przyjemnie. Potem zaczynają się ściany i typowa wspinaczka, radzę więc zabrać ze sobą rękawiczki. Pierwsze kilka ścianek nie powinno stanowić większych problemów dla osób, które są ogólnie dość sprawne fizycznie, jednak potem robi się dość niebezpiecznie. Na czym polega to niebezpieczeństwo? Przede wszystkim na dużej ekspozycji i braku łańcuchów. Wszystko jest oczywiście do przejścia, ale zdecydowanie odradzam tę trasę osobom, które mają jakikolwiek lęk przestrzenny. Czasami trzeba się dobrze zastanowić, gdzie postawić rękę czy nogę, ale strach odbiera nam zazwyczaj możliwość racjonalnego myślenia.




Przyznam szczerze, że przed Kazalnicą Mięguszowiecką miałam pewien kryzys. Kiedy zobaczyłam wąską ścieżynkę nad przepaścią, ubezpieczoną tylko dwoma starymi klamrami, przez chwilę zastanowiłam się, czy nie zawrócić. Usiadłam jednak na dwie minuty, zjadłam czekoladę, i poszłam dalej. Już tak mam, że jak pogoda dopisuje, to nie cofam się w połowie drogi.



Odcinek prowadzący na Kazalnicę sprawia najwięcej trudności i w tym momencie chyba najwięcej osób rezygnuje z wyprawy na Przełęcz. Potem, moim skromnym zdaniem, robi się łatwiej. Nadal trzeba się wspinać, należy też pokonać około  dziesięciometrowy odcinek po dróżce tuż nad przepaścią, jednak wystarczy trzymać się lewą ręką skały, nie rozglądać się na boki i… Już prawie jesteśmy u celu.

Przed wyjściem na Przełęcz czeka nas ostatni wysiłek w postaci dosyć długiego komina, w którym trzeba uważać, bo niektóre kamienie się ruszają. W tym miejscu nie czułam już jednak żadnego dyskomfortu – może długa wędrówka uodporniła mnie na tak dużą ekspozycję, a może to kwestia tego, że lubię kominy? Jak ma się skałę z trzech stron, to robi się tak jakoś… przytulnie :-) 





Z Przełęczy roztacza się przepiękny widok na Morskie Oko z jednej strony oraz Wielki i Małe Hincowe Plesa po stronie słowackiej. Trochę już Tatr schodziłam, ale jeszcze żaden krajobraz mnie tak nie zachwycił, naprawdę.



Po krótkim odpoczynku na Przełęczy i zrobieniu miliona zdjęć pora ruszyć z powrotem. Podobno zejście jest zawsze trudniejsze, ale w trudnym terenie, paradoksalnie, wolę schodzić. Tyłem do skały, przodem do przepaści, żeby ją widzieć. Głupia jestem, nie? Fakt, w ten sposób chyba bardziej bolą nadgarstki, bo prawie cały ciężar ciała opiera się na rękach, ale można przysiąść, ewentualnie zjechać na tyłku…


Już pod koniec zejścia, jakieś dwadzieścia minut od Czarnego Stawu, spotkała nas miła niespodzianka – rodzinka kozic. W ogóle się nie bały turystów, więc mogłam zrobić im tyle zdjęć, ile dusza zapragnie. Pierwszy raz w życiu widziałam kozice z tak bliska, moja radość ze spotkania była więc podwójna (albo nawet poczwórna!).



Wycieczka bardzo mi się podobała, mam jednak parę uwag. Dodałabym tam trochę łańcuchów, na razie na czarnym szlaku znajduje się tylko siedem starych klamer (na jakimś portalu przeczytałam, że założono je pod koniec XIX wieku, mam nadzieję, że od tamtego czasu choć raz je wymieniano…). I zdecydowanie nie polecam Przełęczy na pierwszy kontakt z dużą ekspozycją. Chyba lepiej wybrać się na Zawrat. Choć z Zawratu nie ma takich widoków… :-)

5 komentarzy:

  1. Ale bym się tam powspinała! Zazdroszczę :) I pogodę mieliście chyba też w sam raz. W dodatku zawsze super jest spotkać dzikie zwierzęta, kozice z bliska jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kozice to była najfajniejsza niespodzianka dnia!

      Usuń
  2. Podziwiam Cię bardzo za te wszystkie wyprawy!
    Przepiękne zdjęcia i te opisy takie fajne.. Zrozumiałe dla każdego! Można by encyklopedię na ich podstawie zrobić ;)
    Sama miałabym na pewno problem z tą trasą ze względu na te podejścia, ale kto wie... może się uda niedługo, bo wszystko tu pokazane zachęca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dałabyś radę ją przejść - wystarczy się trochę oswoić z górami i ekspozycją, potem już się człowiek nie boi i skacze po skałach jak kozica :)

      Usuń
  3. Pięknie !!! Ale ja mogę tylko zdjęcia pooglądać - mam lęk wysokości i przestrzeni, więc pomyślenie o takiej wyprawa jest dla mnie przeżyciem ekstremalnym :)

    OdpowiedzUsuń